Janusz, czyli jak odnaleźć się w kryzysie

Myślę, że dzisiaj, skoro temat taki gorący, warto może dorzucić swoje trzy grosze do dyskusji o naszych polskich  finansach. Jako kanwę pozwoliłem sobie przytoczyć fragmenty tekstu z Gazety Finansowej “Banki w Polsce chcą zarobić na  kryzysie ” który ukazał się w numerze 3/2009 tego tygodnika na stronach 4-5 autorstwa Janusza Szewczaka (zob.
http://www.gazetafinansowa.pl/index.php/wydarzenia/kraj/1767-banki-w-polsce-chc-zarobi-na-kryzysie.html )

“Chcą poręczeń
Sytuacja sektora bankowego w Polsce była do wczoraj wyśmienita. Wysokie zyski banków w Polsce przekroczyły już grubo 50  mld zł w ostatnich kilku latach. Nie wszystkie jednak wykorzystały te środki na wzmocnienie kapitałowe. Co się więc  stało, że banki do niedawna tak dobrze prosperujące, tak nagle i zgodnym chórem, w sposób bezpardonowy zaczęły domagać  się rządowych gwarancji i poręczeń oraz pieniędzy polskich podatników. Domagają się dalszych ułatwień w operacjach SWAP i  REPO w ramach relacji z NBP, obniżenia rezerw obowiązkowych z 3,5 proc. do 2 proc., co dawałoby im zastrzyk ok. 9 mld zł  żywej gotówki.

Nowy zastrzyk
Domagają się także przedterminowego zakupu 10-letnich obligacji przez NBP, wyemitowanych jeszcze w 2002 r., co również  dałoby zasilenie 8 – 9 mld nowych środków. Łącznie byłby to zastrzyk nowych środków 16 – 18 mld zł. Bardzo wątpliwe, aby  większość tych środków została przeznaczona na akcję kredytową. Dlaczego więc, skoro sytuacja banków w Polsce jest tak  dobra, tak gwałtownie domagają się one pomocy od państwa i polskich podatników, zwłaszcza banku centralnego?

Nadmuchały bańkę
Banki grożą, że nie będą wykonywać swoich podstawowych obowiązków wobec polskiej gospodarki, zwłaszcza prowadzenia akcji  kredytowej, a mają przecież już dziś nadpłynność rzędu 30 mld zł i ciągle rosnące znaczące zyski. Banki same nadmuchały  bańkę spekulacyjną, lewarując kredyty, a obecnie same gwałtownie przykręciły śrubę. A jeszcze kilka miesięcy temu  zagraniczne banki komercyjne, działające w Polsce na potęgę, zwłaszcza latem 2008 r. transferowały gotówkę do swych  macierzystych centrali pod postacią dywidend, otwierania lokat w zagranicznych centralach i to na łączną kwotę 10 – 12  mld zł.

Zgubna pazerność
KNF niczego się nie dopatrzyła, choć kryzys na świecie trwał już wówczas w najlepsze. Dopiero jesienią, pod koniec 2008  r. KNF zażądała raportowania transferu gotówki do zagranicznych centrali, gdy było już po wszystkim. A może skala  popełnionych przez banki i ich zarządy błędów, które ślepo wykonywały polecenia centrali, może pazerność była zbyt  wielka, a odpowiedzialność zbyt niska?

Progi bezpieczeństwa
Popełnione błędy, zaniechania poszczególnych banków w ich prognozach i rekomendacjach oraz polityka niekorzystnie  wpłynęły na strukturę bilansową banków, czyli niekorzystną strukturę aktywów i pasywów instytucji finansowych  działających w Polsce. Szybki wzrost akcji kredytowej w latach 2007 – 2008 przekroczył progi bezpieczeństwa. Gdy pożyczki  przedsiębiorstw wzrosły o ok. 100 mld wartość kredytów o 241 mld zł, dziś na lokatach mamy 332 mld zł. O 70 mld więcej  niż w 2008 r., a rzekomo brakuje bankom pieniędzy.

Lawinowy napływ
Kredyty przekroczyły depozyty o ok. 60 – 80 mld zł. Depozyty ludności i przedsiębiorstw w 2008 r. wyniosły ok. 490 mld  zł, a kredyty ok. 610 mld zł. Znaczna część tej akcji kredytowej była dokonywana w walutach zagranicznych, np. w sferze  kredytów hipotecznych aż 80 proc. to kredyty we franku szwajcarskim. Kredyt wykazywał więc nominalny wzrost, ale on  wynikał głównie z gwałtownego osłabienia się złotego. Co gorsze, wzrost akcji kredytowej był finansowany głównie przez  pieniądz zagraniczny i lawinowo napływającą do banków gotówkę z funduszy inwestycyjnych, czyli ok. 30 mld zł. Udział  zobowiązań zagranicznych przekroczył 20 proc. sumy bilansowej banków.”

i trochę dalej

“Kto komu nie ufa?
Sejm w ostatnich dniach w trybie ekspresowym uchwalił ustawę o pomocy dla sektora finansowego. Między innymi zawiera ona  dodatkowe preferencje i gwarancje, dotyczące sprzedaży skarbowych papierów wartościowych na specjalnych warunkach.  Przygotowywana jest ustawa o dokapitalizowaniu banków w Polsce. Jeśli tak dobrze dzieje się bankom, to po co taka ustawa?  NBP bierze na siebie dodatkowo wszystkie ryzyka biznesowe oraz pełną gwarancję, jako ubezpieczycie poręczeń. A przecież  nie może prowadzić działalności komercyjnej. Banki apelują do rządu i do Banku Centralnego: „Zróbcie coś, bo my już nie  mamy zaufania sami do siebie”. Czy w takim razie my możemy mieć zaufanie do banków?

Pompowanie pieniedzy
Tymczasem bankowcy siedzą na górze pieniędzy i wolą wycofać się z kredytowania niektórych sektorów czy kredytowania w  obcej walucie. Mają 30 mld żywej gotówki nadpłynności do tego może dojść 16 – 17 mld z obligacji i rezerwy obowiązkowej.  W krajach Eurolandu, gdzie banki są w większości własnością narodową, podmiotów narodowych lub wręcz własnością  publiczną, np. w Niemczech, Austrii czy Skandynawii, poradzono sobie dosyć szybko z oporem i egoizmem banków. Pompowanie  pieniędzy do sektora bankowego obwarowano licznymi warunkami, zobowiązaniami nawet na piśmie.

Twarde ultimatum
Władze krajów, które pomagały bankom, przejęły znaczną część udziałów w tych bankach, a nawet znacjonalizowały część z  nich. Ograniczono premie menedżerów, zaangażowano wymiar sprawiedliwości do badania pewnych wątków spraw. Postawiono  również twarde ultimatum: albo będziecie udzielać kredytów realnej gospodarce, albo was znacjonalizujemy. Celem  interwencji było przełamanie zastoju na rynku międzybankowym i pomoc realnej gospodarce.

Pierwsze kroki
NBP, jeśli chce pomóc realnej gospodarce, powinien przede wszystkim, podobnie jak EBC, gwałtownie obniżyć stopy  procentowe. Zanim zacznie wspomagać zagraniczne banki komercyjne działające w Polsce, tym bardziej, że podmioty  dominujące, centrale i ich właściciele zobowiązali się do spełniania swych spółek córek jeszcze w umowach  prywatyzacyjnych. KNF dysponuje taką wiedzą i w ogóle z tych instrumentów nie korzysta.”

No dobrze, skoro ma być poezja, niech będzie, jeszcze czasami udaje mi się coś z siebie wykrzesać

Mamy znów kryzys w finansach publicznych
I choć jest to problem powszechny
Może warto pomyśleć zawczasu
Co by tu zrobić z resztką kasy
Która jednak ludziom wielu została
I może by się w przyszłości przydała
Gdyby trzeba było płacić więcej
Za ropę, metale lub gaz ziemny
Lub gdyby wskutek złych okoliczności
Trzeba było porobić oszczędności
I wzrosłoby bezrobocie oraz inflacja
Tak, że dotknęłaby nas stagflacja
I chronić w końcu by było trzeba
Zbyt wielu ludzi przed brakiem chleba
Spróbujmy zatem realnie policzyć
Czy do pierwszego nam chociaż wystarczy
I czy gdy znów przyjdzie wiosna
Zieloną nadzieję będzie znów mieć można
Tak, aby potem tak pod koniec roku
Będzie sie dało myśleć bez strachu
Że następny rok będzie może lepszy
I da się może znowu pisać poezję 

Leave a comment